czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział I

Hej postanowiłam od nowa zacząć pisać bloga :) Mam nadzieję, że się nie pogniewacie. Pierwszy rozdział zostawiam wam do do przeczytania :) Każdy komentarz mile widziany ;)


Byłam w dziwnym świecie. Pustka, tylko na przeciw mnie stali brązowowłosa dziewczyna razem z czarnowłosym chłopakiem. Wyglądali na siedemnastolatków, może o rok starszych. Rozmawiali o czymś. Postanowiłam do nich dyskretnie podejść, chociaż to było bardzo trudne zważywszy na to, że wokół nas nic się nie znajdowało za czym mogła bym się schować.
- Rodzice zawsze pozwalali mi robić to co kocham- powiedziała dziewczyna. Wcale nie miała brązowych włosów, tylko rude. Takie jak moje.
- Masz na myśli bycie czarodziejem i...?- zapytał chłopak.
 - Dokładnie. Nigdy mi nie potrafili powiedzieć nie, od kiedy w wieku jedenastu lat dostałam list z Hogwartu. Cieszyli się moim szczęściem. Byli mugolami, ale i tak wszystko rozumieli. Strasznie za nimi tęsknie.- oczy dziewczyny zalały się łzami. Chłopak podszedł do niej i mocno ją przytulił.
 Mugole... Oni muszą być czarodziejami.
 Podeszłam na tyle blisko, że spokojnie mogli by usłyszeć mój oddech. Wcale mnie nie zauważyli. Wydawało mi się to trochę dziwne.
 Przyjrzałam się chłopakowi. Kogoś mi przypominał, tylko nie mogłam sobie skojarzyć w nim żadnej znanej mi osoby. Kasztanowe oczy, szczupła ale w miarę umięśniona sylwetka i te kruczoczarne włosy. Na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo troskliwy.
 A dziewczyna...
 - Lily wstawaj bo się spóźnisz!- krzyczał jakiś głos w mojej głowie.
 Ocknęłam się. To moja mama tak krzyczała z kuchni. Usiadłam na brzegu swojego łóżka. Ten chłopak wyglądał naprawdę znajomo.
 - Lily rusz się!- tym razem to był głos taty. Wydawał mi się łagodniejszy od głosu mamy, ale dalej trochę surowy.
 Wstałam i migiem ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem wiszącym nad umywalką. Rude włosy, zielone oczy i...piegi. To właśnie ja. Lily Evans. Złapałam szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy.
Po dziesięciu minutach zbiegłam po schodach na śniadanie. Na stole w kuchni czekały na mnie grzanki i herbata. Przywitałam się z rodzicami oraz moją siostrą Petunią. Przystawiłam sobie krzesło do stołu i zaczęłam pałaszować grzanki.
- Lily, jedz powoli bo się zakrztusisz- skarciła mnie mama.
- Nie moja wina, że to takie dobre. W Hogwarcie będę tęsknić za twoimi posiłkami.
Petunia słysząc to rzuciła grzanką o talerz i wyszła z kuchni. Nigdy nie rozumiałam co ona ma do Hogwartu i czarodziei. Może jest zazdrosna?
Po skończonym śniadaniu poszłam z powrotem do swojego pokoju, żeby się ubrać i trochę odświeżyć przed wyjazdem.
- Jesteś już gotowa Lily? - spytał tata uchylając lekko drzwi do mojego pokoju.
- Tak...tak myślę- odparłam. Tata zabrał wszystkie spakowane przeze mnie rzeczy i włożył je do bagażnika samochodu.
Przed wyjazdem pożegnałam się z mamą. Z siostrą też, ale nie jestem pewna czy słowa nie wracaj za szybko są traktowane jako dobre pożegnanie.
Wsiadłam do samochodu i tata ruszył. Po dziesięciu minutach byliśmy już na londyńskim dworcu. Tata położył wszystkie moje rzeczy na wózek, pocałował mnie w czoło na pożegnanie i pojechał. Będę tęsknić za jego czułością pomyślałam.
Ruszyłam w stronę peronu 9 i 3/4, który znajdował się pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym. Wystarczyło tylko wbiec w ścianę pomiędzy tymi dwoma peronami.
Upewniłam się, że nikt na mnie nie patrzy i wbiegłam. Biegłam tak szybko, że po drugiej stronie ściany miałam zadyszkę. Spojrzałam na pociąg, którym miałam dojechać do Hogwartu. Nic się nie zmieniał pomyślałam. Taki sam jak pięć lat temu. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam.
- Ej, uważaj trochę jak....- odezwał się męski głos- O to ty ruda, jak miło cię znowu zobaczyć!
 O nie. Syriusz Black, najlepszy przyjaciel Pottera. Od początku mojej nauki w szkole magii zaczęli mi się naprzykrzać. Ledwo wbiegłam na peron i akurat pierwszą osobą, którą spotkałam musiał być On. Zawsze lepsze to niż zakochany Potter. Chciałam go wyminąć, ale zastawił mi drogę.
- Gdzie ty się wybierzesz, jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać- powiedział Syriusz z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nie mamy o czym rozmawiać- odparłam lekko wkurzona.- Szukam Alice.
- A jak ci powiem, że ją widziałem i wiem gdzie jest to zostaniesz trochę dłużej?
 - Nie! Już wole sama jej poszukać!
Znam już tego jego zagrywki. Oszuka mnie, że wie gdzie jest Alice i przytrzyma przy sobie zadając głupie pytania, a jak przyjdzie Potter i razem zdążą mi się naprzykrzać to nie zostawią mnie, aż do odjazdu pociągu.
Ruszyłam przed siebie. Tym razem Black nie próbował mnie zatrzymać.
- Cześć Lily...- powiedział jakiś głos. Nawet nie zwróciłam uwagi, że to był James. Spojrzałam na niego ale i tak nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam dalej.
Alice stała razem z rodzicami nie daleko początku lokomotywy.
- Tak mamo będę grzeczna- powiedziała znudzona Alice.
Mama dziewczyny pocałowała ją w policzek, a Alice zdążyła tylko jęknąć. Postanowiłam nie podchodzić, żeby mnie tak nie zaczęła całować.
Brązowowłosa dziewczyna spojrzałam na mnie z uśmiechem na twarzy, przytuliła ostatni raz rodziców i pobiegła w moją stronę.
- Czemu do nas nie podeszłaś. Mama robiła mi kazanie na temat tego jak bardzo mam być grzeczna.- powiedziała Alice lekko nachmurzona.
- Wolałam nie przeszkadzać tej wzruszającej rodzinnej chwili- odparłam z żartem.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Uwierz mi takie "rodzinne chwile" nie zdarzają się u nas zbyt często. Po ostatnim naszym wybryku z Potterem i Blackiem miałam kare na grę w Quiddicha w wakacje. Tym razem jak Dumbledore wyśle zawiadomienie do moich rodziców, to będę miała mocno przechlapane.
- Nie może być chyba, aż tak źle.
- Owszem może. Chciałabyś dostawać codziennie podczas śniadania wyjca?!
 Wyjec to specjalny list, który wykrzykuje zawartą w nim treść. Jeżeli nie otworzy się go od razu, wybucha i wykrzykuje zawartość głośniej. Ja nigdy nie dostałam wyjca. Widziałam jak Potter go otrzymał od rodziców. Potem przez tydzień szkoła się z niego nabijała.
Wsiadłyśmy z Alice do pociągu w poszukiwaniu wolnego przedziału. Znalazłyśmy jeden prawie w ostatnim wagonie. Usiadłyśmy ma kanapach i zaczęłyśmy rozmawiać o tym co przydarzyło nam się w wakacje.
 Lokomotywa ruszyła. Piąty roku nauki szykuj się, nadchodzę!









9 komentarzy:

  1. Rozdział mi się podoba. Ale tylko jedno zastrzeżenie. List z Hogwartu dostaje się raczej w jedenaste urodziny :). Mam nadzieję, że pomogłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno nie czytałam HP dlatego nie pamiętam już zbytnio wszystkiego. Przepraszam za błąd i dziękuję za pomoc :)

      Usuń
  2. Super ;) dostrzegłam wprawdzie kilka błędów interpunkcyjnych i powtórzenie, jednak bardzo podoba mi się to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zawsze miałam problemy z interpunkcją, ale jakoś idzie :)

      Usuń
  3. To jest nudne. Już pal licho kulawą składnie,fleksje i te wszystkie duperele, ale to nie ma w sobie krzty pomysłu! Zanim zaczniesz coś pisać upewni się, że masz na to jakikolwiek plan, który nie jest powtórzeniem setki tysięcy innych blogów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog czekam na kolejną notkę

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog czekam na kolejną notkę

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne, ale może kontynuuj tego swojego wcześniejszego bloga? Moim zdaniem ten wcześniejszy jest lepszy :) Oczywiście nie mówię, że ten nie, ale muszę przyznać, że tamten był lepszy.

    OdpowiedzUsuń